Etykiety

niedziela, 14 maja 2017

Dla ludzi o mocnych nerwach...

Opowieść drastyczna.
Niedziela.
Tytułem wstępu. 
O naszym GN można wiele powiedzieć. Pytanie czy człowiek ma na to ochotę. Jedno jednak trzeba przyznać. Na mieście jest znany. Niestety z tej swojej „najlepszej” strony. Ale i klienci bywający na markecie też go kojarzą – trudno byłoby go nie zauważyć.
Zasadnicza story.
GN w niedziele się nie pojawia. Przyjmijmy że nigdy bo od wielkiego nieszczęścia w postaci luk grafikowych niedozałatania raz na rok uchowaj nas Panie! I dobrze że wszystko się zbiegło, jak gacie do gimnastyki po praniu, że cudem zostałam uprzedzona. Zaskoczenie odebrało mi głos. Bo gdyby nie to, to chyba bym dostała zawału widząc GN lecącego przez główny w moim kierunku. A i tak nie wierzyłam własnym oczom!!!
GN + niedziela + praca? To się nie ma prawa wydarzyć!!!
I się nie wydarzyło.
Postał kilka minut przy telefonach ( coś załatwiał/kupował/naprawiał – nie mam pojęcia – nie podsłuchiwałam szczegółów...). Poleciał w regały. Coś tam przyniósł do kasy nr5 – zrobił drobne zakupy. Trochę nieskoordynowane moje zwyczajowe czynności ( jednocześnie obsługiwałam swoich klientów i podglądałam ) zwróciły uwagę klienta. Klienta z gatunku tych stałych, częstych i wiernych.
Facet zaintrygowany popatrzył w kierunku, w którym zezowałam. Popatrzył. I konspiracyjnym szeptem zapytał:

  • A ten co tak się wypindrzył???

Umarłam.
Kwestia gustu ale GN w ciemnej marynarce, białej koszuli, ciemnych rurkach ( fuj!) i z lustrzanymi pinglami zawadiacko założonymi na czaszkę - „wypindrzony”...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz