Etykiety

środa, 18 maja 2016

18 maja

Przygody Antosia czyli jak moja niszczy jego życie towarzyskie...

Ten kot mnie kiedyś wykończy. Na spółkę z Klarą oczywiście, bo ona przecież też mi nie odpuści. Każdy mój powrót z roboty kończy się podobnie. Jadę sobie nocką, szperacz w trzecim oku oślepia kierowców z naprzeciwka, ćmy i inne robactwo a już na finiszu, kilka metrów od domu wyławia z ciemności jarzące się na żółto oczyska Antka lub zielone Klary.
Zazwyczaj Klara siedzi na skraju drogi i czeka. Jak ją mijam to leci na przełaj przez ogród i jest pierwsza pod drzwiami. Albo, opcjonalnie, siedzi na wprost drzwi i pierwszą rzeczą którą widzę po wejściu do domu to jej oczy mówiące:
  • No kurwa wreszcie! Ile mam czekać?? Żreć dawaj!!
Antek jej nie ustępuje: wpada tuż za mną albo czeka leżąc na łóżku rozwalony jak basza ale czujny i wyczekujący. I pogania.
Potem oboje, zgodnie ramię przy ramieniu czekają aż naszykuję ich miseczki: 5 chrupek na kłaczki, 5 chruków na ząbki, garstka przekąsek wszelakich. I po chwili jedno i drugie unisono, chrupią.
Dzisiaj było troszkę inaczej.
Jadę sobie nocką księżycową ( ładnie choć mroźno...) przez fragment naszej wiochy zwany towarzysko Koloniami. Gdy skręcam już w las, włączam latarkę bo tam akurat cywilizacja się kończy. Kilka metrów dalej widzę świecące pary oczków. Chyba z siedem. Coś mnie tknęło:
  • Antoś?
Większość par czmycha w krzaki ale jedna stoi na ścieżce i ani drgnie.
  • Antoś?
  • Antoś! Powsinogo dlaczego nie jesteś w domu tylko włóczysz się po nocy??
Podjeżdżam bliżej i zsiadam z roweru. W chwilę później coś znajomo ociera mi się o nogi. Mój porąbany kot. Kilometr od domu na spotkaniu towarzyskim był.
  • Słuchaj. Ja nie chcę ci przeszkadzać ale jak chcesz to możesz zostać. Nie nalegam. Ja tam walę do domu a ty jak chcesz.
Powoli idę dalej.
Kot obejrzał się na kolesi, miauknął coś do nich i idzie za mną.
Przez kolejne 20 minut idziemy sobie powoli ( cztery krótkie łapki to mniej niż dwie ludzkie nogi...). Ja gadam do niego z wyrzutem, że zimno, powinien w domu siedzieć, sadełko zawiązywać a nie włóczyć się po wsi. Że byłoby mi przykro, że nie czeka na mnie,że wiozę mu nowe chrupki. Że nie dobry kot, że kleszcze zbiera, że brudny, mokry i tak dalej...
Antek opowiada mi o kumplach: dwóch rudych bliźniakach, o białej dziewczynie i jej burym braciszku. O tym że jeden z rudzielców bywa u nas w domu, bo Klara mu wpadła w oko i poderwać ją próbuje a ona nie zainteresowana. O nowym koledze takim czarno-białym, takim młodziku co ostatnio rozerwał mu ucho ale łomot to jeszcze mu spuści...

 Dzięki Thorowi że późno, że dzicz, że do cywilizacji daleko. Jakby ktoś nas zobaczył... Idzie przez las baba. Prowadzi rower a obok niej truchta kot. Ona do kota gada a kot jej odpowiada - z całym szacunkiem dla polskiej służby zdrowia: zamknęli by mnie i wyrzucili klucz...
W sumie miałam ponad 30 minut opóźnienia ( w stosunku do normalnych powrotów)
Przyszliśmy do domu. Klara czekała już w salonie. Oboje zjedli kolację i rozeszli się na posłania. Klara pewnie okupuje zwyczajowy fotel a Antek rozwalony zajmuje strategiczną połowę mojego łóżka – chyba znowu będę spać w poprzek...

O masz!
Obudził się.
Wyżera chipsy z miski.

Kot który lubi czipsy bekonowe? Chyba dostawię jeszcze jedną miskę z wodą. Komuś się będzie chciało pić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz