Przygody Antosia czyli jak moja niszczy jego życie towarzyskie...
Ten
kot mnie kiedyś wykończy. Na spółkę z Klarą oczywiście, bo ona
przecież też mi nie odpuści. Każdy mój powrót z roboty kończy
się podobnie. Jadę sobie nocką, szperacz w trzecim oku oślepia
kierowców z naprzeciwka, ćmy i inne robactwo a już na finiszu,
kilka metrów od domu wyławia z ciemności jarzące się na żółto
oczyska Antka lub zielone Klary.
Zazwyczaj
Klara siedzi na skraju drogi i czeka. Jak ją mijam to leci na
przełaj przez ogród i jest pierwsza pod drzwiami. Albo,
opcjonalnie, siedzi na wprost drzwi i pierwszą rzeczą którą widzę
po wejściu do domu to jej oczy mówiące:
- No kurwa wreszcie! Ile mam czekać?? Żreć dawaj!!
Antek
jej nie ustępuje: wpada tuż za mną albo czeka leżąc na łóżku
rozwalony jak basza ale czujny i wyczekujący. I pogania.
Potem
oboje, zgodnie ramię przy ramieniu czekają aż naszykuję ich
miseczki: 5 chrupek na kłaczki, 5 chruków na ząbki, garstka
przekąsek wszelakich. I po chwili jedno i drugie unisono, chrupią.
Dzisiaj
było troszkę inaczej.
Jadę
sobie nocką księżycową ( ładnie choć mroźno...) przez fragment
naszej wiochy zwany towarzysko Koloniami. Gdy skręcam już w las,
włączam latarkę bo tam akurat cywilizacja się kończy. Kilka
metrów dalej widzę świecące pary oczków. Chyba z siedem. Coś
mnie tknęło:
- Antoś?
Większość
par czmycha w krzaki ale jedna stoi na ścieżce i ani drgnie.
- Antoś?
- Antoś! Powsinogo dlaczego nie jesteś w domu tylko włóczysz się po nocy??
Podjeżdżam
bliżej i zsiadam z roweru. W chwilę później coś znajomo ociera
mi się o nogi. Mój porąbany kot. Kilometr od domu na spotkaniu
towarzyskim był.
- Słuchaj. Ja nie chcę ci przeszkadzać ale jak chcesz to możesz zostać. Nie nalegam. Ja tam walę do domu a ty jak chcesz.
Powoli
idę dalej.
Kot
obejrzał się na kolesi, miauknął coś do nich i idzie za mną.
Przez
kolejne 20 minut idziemy sobie powoli ( cztery krótkie łapki to
mniej niż dwie ludzkie nogi...). Ja gadam do niego z wyrzutem, że
zimno, powinien w domu siedzieć, sadełko zawiązywać a nie włóczyć
się po wsi. Że byłoby mi przykro, że nie czeka na mnie,że wiozę
mu nowe chrupki. Że nie dobry kot, że kleszcze zbiera, że brudny,
mokry i tak dalej...
Antek
opowiada mi o kumplach: dwóch rudych bliźniakach, o białej
dziewczynie i jej burym braciszku. O tym że jeden z rudzielców bywa
u nas w domu, bo Klara mu wpadła w oko i poderwać ją próbuje a
ona nie zainteresowana. O nowym koledze takim czarno-białym, takim
młodziku co ostatnio rozerwał mu ucho ale łomot to jeszcze mu
spuści...
Dzięki Thorowi że późno, że dzicz, że do cywilizacji daleko. Jakby ktoś nas zobaczył... Idzie przez las baba. Prowadzi rower a obok niej truchta kot. Ona do kota gada a kot jej odpowiada - z całym szacunkiem dla polskiej służby zdrowia: zamknęli by mnie i wyrzucili klucz...
W sumie miałam ponad 30 minut opóźnienia ( w stosunku do normalnych powrotów)
Przyszliśmy do domu. Klara czekała już w salonie. Oboje
zjedli kolację i rozeszli się na posłania. Klara pewnie okupuje
zwyczajowy fotel a Antek rozwalony zajmuje strategiczną połowę
mojego łóżka – chyba znowu będę spać w poprzek...
O
masz!
Obudził
się.
Wyżera
chipsy z miski.
Kot
który lubi czipsy bekonowe? Chyba dostawię jeszcze jedną miskę z
wodą. Komuś się będzie chciało pić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz