Etykiety

wtorek, 17 maja 2016

9 maj

Horror.
Powrót z urlopu to zawsze bolesna historia.
Nikomu co pracuje zawodowo nie muszę tłumaczyć. Rozwydrzysz się po wolnym tygodniu/dwutygodniu ( niepotrzebne skreślić...) i idąc z poniedziałku do roboty modlisz się, żeby ktoś się zlitował i cię zastrzelił, żeby tylko nie wracać.
Oczywiście nie zawsze – wiem że takie przypadki się zdarzają. Przecież nie zawsze urlop należy do udanych: a to dzieci za bardzo wlazły za skórę i jeszcze jeden dzień a nie będzie komu zostawić kredytów w spadku, a to mamusia/teściowa za bardzo zalazła za skórę i jeszcze dzień a odziedziczysz kolejne kredyty...I może być tak wiele innych katastrof rodzinnych/towarzyskich, że dziękujesz Bogu że wracasz do pracy...
Z poniedziałku, pierwsze minuty po tygodniu luzu i ląduję na monopolu. Naturalna kolej rzeczy. Z jednej strony mi i tak jest „rybka” gdzie wyląduję ( robota dobra jak każda inna...)A z drugiej strony? Inne panie nie koniecznie akceptują pracę na monopolu i jest to dla nich poniekąd „zesłanie” i dopust boży...więc tym chętniej gardłują żeby kto inny wdychał opary...
Już od początku wiedziałam, że nie będzie normalnie.
Po pierwsze: podejrzanie zadowolona mina dyra...Tylko mnie zobaczył rozjarzył się na twarzy i tak szeroko uśmiechnął, że pomyślałam ( jakże nieroztropnie...) że się ucieszył na mój widok ( straszne!) No pewnie, że się ucieszył. Kolejne dwie kasjerki na zwolnieniu...
Po drugie: radosne okrzyki i szczątki czerwonego dywany od wejścia...Kwiaty? Sierotki? Orkiestra? Ale może witali kogoś innego, w końcu podróżujących szarż w Kauschwitzu więcej niż w dupie drzazgów...
Po trzecie: dwuznaczne uwagi mojej szefówki.
Na początku nie złapałam. Ale nie minęła połowa dniówki a już wiedziałam o co chodziło.
Obsługuję klienta ( kojarzę pysk, więc z rasy stałych, udomowionych...) Akurat jak brałam od niego pieniądze pioruńsko zaswędział mnie przegub. Mimo woli przejechałam pazurami. A pan-klient radośnie:
  • Alergia na pieniądze? Jest pani chyba jedyną kobietą na świecie, która jest uczulona na pieniądze!!Podeślę do pani moją żonę. Może się zarazi!!!
  • Marne szanse. W moim wypadku to raczej typowa u dorosłych alergia z „przesytu”. Mam za dużo pieniędzy i dlatego organizm już się na nie uczulił; bo co za dużo to niezdrowo. Ciekawe czy podciągnąć się to da pod chorobę zawodową?
    ( Co ja będę debilowi tłumaczyć że upierdolił mnie komar???)
Pan rozczarowany okrutnie wziął resztę i poszedł won.
A ja usłyszałam znajomy odgłos rozkosznego kwiku. No tak. Ten gość, co ma za żonę krowę...
Z szerokim uśmiechem na pysku, zdolnym reklamować usługi najbliższego ortodonty, z radosnym kwikiem rzucił się za ladę i dalej brać mnie w objęcia!!!
  • Jakże za panią tęskniłem!!!
Skamieniałam. Nie na słowa wariata. Na czyny.
Dygresja będzie. No nieuchronnie idzie ku starości. Kiedyś gdy ktoś chciał mnie dotknąć ( o objęciu nie wspomnę ) dostawał po ryju. Młoda byłam, nie tolerowałam energicznie naruszania mojej przestrzeni powietrznej. Skutkowało zazwyczaj upokarzającym zbieraniem się z podłogi, kilkoma szwami, kpinami kumpli, „że baba go znokautowała” a czasem wyrazami uznania dla prawego sierpowego lub podziękowań pań za pacyfikację lepkorękiego... Jak się ma dwadzieścia-trzydzieści lat to człowiek nie zawsze panuje nad odruchami....
Na starość mi przeszło. Teraz kamienieję i czekam na rozwój wypadków ( no cóż...może akurat …) A jeśli wcześniej wspomniany „rozwój wypadków” nie spełnia moich oczekiwań dopiero wtedy walę w pysk.
  • Jakże za panią tęskniłem!!! Skargę na panią złożyłem! Że nie przychodzi pani do pracy!!!
  • No tak...niehumanitarnie poszłam na urlop...
  • Ja rozumiem: 1 maj – zamknięte było to jeszcze szło bez pani wytrzymać. Trzeciego było ciężko. Ale żeby cały tydzień?? Żeby mi to było OSTATNI raz.
  • Przeraża mnie pan.
Pan prychnął, kwiknął i zaświergotał.
Cmoknął mnie w policzek (!!!!!)
  • Nie miałem z kim się śmiać. Moja żona nie ma poczucia humoru....


Thorze ratuj!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz