Sorrky dzisiaj emocjonującej historii nie będzie.
Nowy odcinek mojego self lansu też poczeka na lepszy czas.
Dlaczego?
Głównie z dwóch powodów.
- cholernie chce mi się spać.
- Od powrotu do domu ( chociaż ekscytacja od rana też zeżarła mi energię...) siedziałam w stajni u naszych nowych pociech - dwóch maleńkich kózek. Nasza najstarsza koza została nieoczekiwanie (pewnie tylko dla nas...) babcią. Marynia, czarne diablę które w lutym ubiegłego roku przyszło na świat urodziła dzisiaj w nocy dwoje dzieciątek. Co ciekawsze "kozi zestaw" jest prawie identyczny z ubiegłorocznym przychówkiem. Madzia urodziła dwójkę: czarną Marynię (biały nosek i uszy) i białego Edzia. Marynia ma dokładnie tak samo umaszczone dzieci...tyle że to dwie rozkoszne dziewczynki. I tyle szczęścia, że nie będziemy nikogo jeść..
Teraz czeka nas wybór imion dla dziewczynek. Myślę, że jedną można by nazwać Natka ( od Natalia - podrzucone przez Anię P.) Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz