Od
jakiegoś czasu śledząc bardziej czy mniej zaangażowane media
natykam się na kolejne wzmianki o tym że są plany powrotu karty
rowerowej. Nie wiem jak inni ale większej bzdury w dziedzinie
komunikacyjnej to nie słyszałam ( nie mówimy o innych tematach...)
Autor tego przebłysku chyba nie pamięta lat 70-80 -tych ubiegłego
wieku. Ja pamiętam. Jedynymi osobami, które przejmowały się kartą
rowerową były dzieci – w momencie gdy dowiedziały się o jej
istnieniu. Tak jak ja. Miały nawet zdawać egzamin. Tak jak ja. I
nie było egzaminu bo wszyscy mieli to w dupie i dalej jeździli jak
chcieli.
- Kolejny martwy przepis, bo i tak wszyscy to oleją.
- Kandydat na ulubiony przepis policjantów – bo w końcu łatwiej radiowozem dogonić rowerzystę niż samochód, żeby wlepić mandat.
- Kolejna niesprawiedliwość.
Niesprawiedliwość.
Nie
chcę nikogo wytykać palcami. Niech mi nikt tu się nie obraża ale
zastanówcie się: który rowerzysta jest w posiadaniu minimum
półtonowego narzędzia zbrodni? No owszem. No dobra, mogę mieć bazookę w
podstawowym wyposażeniu mojego roweru ale jeszcze mi daleko od
możliwości samochodu w ruchu. Nawet ja nie mam takiej siły
przebicia ( ach ten detal...)
Ale nawet gdy paraliżuję ruch na byle
skrzyżowaniu, wymuszam pierwszeństwo na rondzie ( ciekawe czy
udałaby mi się taka sztuczka na przejeździe kolejowym...?) nie
jestem w stanie zabić człowieka. A auto? No właśnie...
Skąd
to przemyślenia? Dzisiejsza przygoda.
Jadę
sobie radośnie do pracy, charcząc niemiłosiernie bo kondycja
jeszcze nie ta a pod górkę było i pod wiatr. Mijam starą
bibliotekę i wjazd na Prusa ( tubylcy wiedzą gdzie to jest )
Wyprzedza
mnie granatowe kombi.
Granatowe
kombi jest jednocześnie wyprzedzane przez biały van, więc chyba wyprzedzają mnie hurtem.
Przez
kilka chwil jedziemy sobie towarzysko w trójkę tyralierą.
Zostaję
w tyle ( no przecież...)
Ze
Szkolnej wyjeżdża autobus i skręca w naszą stronę.
Granatowe
kombi jedzie bez zmian.
Biały
van daje po hamulcach i zjeżdża z lewego na prawy pas pasując się
za kombi.
Zajeżdża
mi drogę.
Siedzę
w płocie.
Przeżyłam.
I
to JA mam udowadniać umiejętności, rozwagę, rozsądek i Bóg
jeden wie co jeszcze, że umiem jeździć, znam zasady ruchu
drogowego i mam MÓZG????
No
proszę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz