Wiele
słów powiedziano. Wiele wyrazów napisano. Nie będę powtarzać.
Bo wszystko zostało powiedziane. Poprzez SokzBuraka, Młynarską,
Wellman i wiele, wiele innych kobiet i mężczyzn, którym nie podoba
się kierunek w którym zmierza nasz kraj.
Nie
chodzi mi o aborcję jako taką. Chodzi mi o najbardziej elementarną
rzecz jakiej nauczyłam się i sorry za spłycenie –
PRZYZWYCZAIŁAM SIĘ od momentu gdy zaczęłam myśleć o sobie i co
dla MNIE jest najlepsze.
Do
wolności.
Do
wyboru.
Do
samostanowienia o sobie.
Do
odpowiedzialności za swoje WŁASNE życie, za podejmowane decyzje i
wybory a co za nimi idzie do ciężaru życia z konsekwencjami
tychże.
Co
raz bardziej mi się wydaje, że jeśli nie zejdziemy z tej drogi
wszechobecnych zakazów i wpierdalania się w nie swoje sprawy
nastanie era totalnych nakazów. Wyobraźnię mam więc bez trudu
mogę podpowiedzieć jakie. Jako jednostka z dużym przebiegiem ale
bez dzieci, które powinnam posiadać obowiązkowo do produkcji
następnych pokoleń zapewne zostanę skazana za uporczywe i celowe
marnowanie własności narodowej na dożywotni gułag. Bo za chwilę
wejdzie nakaz wykorzystania wszystkich komórek jajowych które
wyprodukuje kobieta w ciągu życia. Takie „od pierwszej do
ostatniej owulacji”... Nic tylko dawać dupy i rodzić dzieci....
Mam
ponad czterdzieści lat. Można mnie uznać za jednostkę
nieprzydatną do reprodukcji i jak w mordę zgadzam się z tym. Z
różnych powodów. Ale jedno powiem. Współczuję dziewczynkom,
nastolatkom i kobietom wystarczająco młodym żeby mieć dzieci. I
zapraszam na arkę Martusi.
Co
to jest arka Martusi? To tylko licencja. Samemu trzeba zrobić ale
nie wymaga dużo pracy. I nakładu kosztów.
Buduję
arkę. Na razie jednoosobową. Z plastikowych butelek. Obserwując
rozwój wypadków będę wyposażać moją łódeczkę w szyberdach,
alarm, może barek, auto-pilot i wiosła – bo w końcu odrobina
luksusu jeszcze nikogo nie zabiła. Jak przestanie mi się podobać
udam się do najbliższego cieku wodnego. Wsiądę do łódeczki,
która zapewne już będzie przypominać Dar Pomorza i pomacham do
Wisły. Daleko nie jest. A Wisłą posunę do Bałtyku. Gdy już będę
mijać cieśniny Kattegat i Skagerrak zastanowię się czy odbić w
prawo czy dawać na wprost. Po prawo Brytowie i ich mgliste wybrzeża
więc mogę nie trafić w Wyspy. Więc pewnie dam do przodu. Atlantyk
szeroki ale co mi tam. Czeka na mnie Floryda – tam słonecznie i
ciepło ale to są wyrzeczenia na które mogę się zgodzić. W końcu
przyjmują Kubańczyków, Meksykanów, wszelkich odcieni Murzynów to
biała kobieta może być jakąś odmianą...
BO
JA CHCĘ MIEĆ WYBÓR. Taka fanaberia.
Bo
nawet ślimak przechodzący przez ulicę ma wybór. Czy ma być:
- rozdryźdanym przez samochód
- zmiażdzonym przez rower
- zgniecionym przechodnia
Może
również wybrać nieprzechodzenie przez szosę bo po jaką cholerę
będzie się tam pchać.
Ja
też tak chcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz